niedziela, 6 listopada 2011

Łona & Webber - Cztery i pół (klik)





 OCENA: 5





Wyczekiwałem na tą płytę niczym śniegu za oknem trzymając sanki w dłoni za młodu. 

      Nie da się ukryć jeśli chodzi o częstotliwość wypuszczanych krążków Łona fanów rozpieszczać nie przywykł. Z jednej strony to dobrze, gdyż jesteś pewien, że każda płyta w wykonaniu tych dwóch Panów „w cudzysłowiu to killer”. Dopieszczona w każdym detalu pożywka dla uszu, duszy, trening dla mózgu… Z drugiej trochę drażniące, ponieważ owa polityka uderza otwartą dłonią w twarz niecierpliwości prowokując ją okrutnie, a nie ukrywam za dzieciaka ja naprawdę Kochałem pojeździć na tych sankach! Serwowane Single wzmagały tylko apetyt i utwierdzały w przekonaniu, że się nie mylę.

     Śnieg wreszcie spadł. Poszukiwania w Empiku trwały krótko. Kupiłem, zaniosłem, otworzyłem, gdybyście widzieli ten uśmiech….

Twórcą oprawy graficznej jest Konrad Wullert (www.artvaders.com)
Jak mu poszło? Już piszę…

    Całość od opakowania po krążek pokryta jest intensywnym, jednolitym, nieskazitelnym niebieskim kolorem, który już z kilku metrów przykuwa wzrok niczym Alba w Sin City! Kolor, któremu przypisać można nieograniczoną przestrzeń oceanu, rozległe przestworza niebios idealnie oddaje charakter płyty, która zawiera muzykę NIE DLA IDIOTÓW, więc jeśli jesteś ograniczony niczym woda w butelce z Lichenia, to przykro mi… Bryza zrozumienia Ci nie grozi. Ta płyta krzyczy UWOLNIJ UMYSŁ!!! 
    Grafika na froncie tego zacnego, dwu skrzydełkowego digipacku, w miłej i czytelnej metaforze przedstawia drogę jaką przeszli muzycy. Drogę, na którą złożyło się cztery i pół solidnej cegiełki. Chłopaki ze Szczecina mogą patrzeć na przebyty dystans z uzasadnioną dumą, gdyż podczas budowy tych schodów unikali trefnych materiałów oraz odrzucili stereotypowy skrót myślowy polskiego fachowca –  fuszerka, wypłata, wódka.
     Z technicznego punktu widzenia duży szacunek, że poszczególne elementy są wypukłe, a szczególnie miniaturki Łony i Webbera. Majstersztyk!
     Rozkładając skrzydełka płyty, tak jak przy rozkładanych nogach przez kobietę trzymasz kciuki by czekała na Ciebie miła niespodzianka, (gdyż w dzisiejszych czasach wszystko się zdarza). I znów się nie zawodzisz. Znajdujesz wyczekiwany, podwójny skarb. Lewe skrzydło prezent od Łony, prawe od Webbera. Za ciekawymi grafikami ukazującymi w charakterystyczny, (w ostatnim czasie dość popularny) sposób wykonawców znajdują się zdjęcia ze świata Polaroidu. Znajdziesz na nich twórców cztery i pół krotnego majstersztyku. Zdjęcia, których wiesz, że nie oddasz, gdyż powodują narodziny przekonania, które podpowiada Ci:  Łebsztyk i Łonson! Ach te Kochane hulaki, wysłali kilka swoich zdjęć, a więc to tak dziś wyglądają. Miło, że o mnie pamiętali, starzy, dobrzy znajomi. Zdjęcia te łamią pewną granicę: artysta – słuchacz, przenosząc relację tą na poziom: rówieśnik – rówieśnik. Miłe to.
     Warto zwrócić uwagę także na opis, czego artyści używali podczas pracy nad płytą… Mistrzowie humoru i sarkazmu.

     Jedyną drobną usterkę jaką  zdołałem zauważyć jest to, iż powierzchnia płyty jest podatna na zarysowania niczym grzyby na deszcz… Pojawiają się od razu, nawet przy wyciąganiu zdjęć z bocznych „szufladek”. Sytuacja ta może zmartwić perfekcjonistów, oraz osoby chcących napisać za 10 lat na allegro przy odsprzedaży:  Stan w 100% nienaruszony.

 —Zaduma—

Nie zdziwiłbym się gdyby był to celowy zabieg…

     Reasumując Łona, Webber jeździć z wami na sankach to czysta frajda!
Dziękuję

Tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz